Godność osoby biednej

 Zajmuję się pomocą ubogim, w tym osobom bezdomnym, od 18 lat. Jeszcze, jako kleryk widziałem ludzi wyjadających resztki jedzenia ze śmietnika; uznałem, że tak się nie godzi, postanowiłem działać. Zdobyłem wojskową kuchnię polową, dzięki której mogłem karmić głodnych ludzi gromadzących się na Dworcu Centralnym. Z czasem zrozumiałem, że aby im pomóc, nie wystarczy miska zupy. Rozwiązanie problemów, które nabrzmiewały przez lata, wymagało pomocy ze strony specjalistów. W mojej głowie zrodził się plan stworzenia wyspecjalizowanej placówki, pomagającej w wychodzeniu z ubóstwa, z bezdomności. Udało się; po latach ciężkiej pracy mogę powiedzieć o sukcesie. Nie udałoby się tego dokonać bez wykwalifikowanej kadry pracowników socjalnych. Pracownik socjalny jest kimś w rodzaju „lekarza pierwszego kontaktu” kierującym do specjalisty, nadzorującym proces zdrowienia. Praca z ludźmi dotkniętymi ubóstwem często wymaga od nas pokory. Ci ludzie mają prawo sami o sobie stanowić, mają prawo wyboru, czego często nie wiedzą. Nikt nie nauczył ich myśleć za samych siebie. Często wtłoczeni w ramy systemu zatracają samych siebie i poczucie własnej wartości. Pracownik socjalny nie może myśleć za tych ludzi. Ma im jedynie wskazać różne drogi poprawy sytuacji. Działania aktywizujące, to przede wszystkim indywidualny program wychodzenia z bezdomności, którym obejmujemy naszych podopiecznych. Program taki opracowywany jest wspólnie przez podopiecznego i pracownika socjalnego, a jego realizacja wymaga aktywnego współdziałania ze strony osoby bezdomnej w rozwiązywaniu własnych problemów. Od pracownika socjalnego może on oczekiwać pomocy m.in. w wypełnieniu formularzy pozwalających na otrzymanie dowodu osobistego, skierowaniu do placówek leczenia uzależnień, uzyskaniu zatrudnienia, uzyskaniu konsultacji prawnej i psychologicznej, rozwiązaniu problemów rodzinnych i mieszkaniowych, pomoc w uzyskaniu ubezpieczenia zdrowotnego, pomoc w znalezieniu odpowiedniej poradni lekarskiej czy umówienia wizyty do lekarza. Wiele innych działań uzależnionych jest od indywidualnych potrzeb, pomagających pokonać trudną sytuację. W Pensjonacie Socjalnym „Św. Łazarz” pracownik socjalny jest nie tylko urzędnikiem, ale osobą, której podopieczni ufają oraz powierzają mu sprawy osobiste i rodzinne. Bardzo często to od jego podejścia i działań zależy jak dalej potoczy się los podopiecznego. Godność osoby biednej niczym nie różni się od godności ludzi żyjących w dostatku. A jednak każe im się żyć gorzej. Wszelkie próby ponadstandardowej pomocy nazywane jest luksusem.  W Polsce obowiązuje konstytucja dotycząca wszystkich w tym samym stopniu, ze wszystkimi przywilejami i obowiązkami wobec obywateli nie dzieląc ich na biednych i bogatych. W preambule stwierdza istnienie przyrodzonej godności człowieka. Art. 30 Konstytucji charakteryzuje ją, jako przyrodzone, niezbywalne i nienaruszalne źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest jedyną konstytucyjną wartością, która nie może być ograniczona i jedną z klauzul generalnych, stanowiących podstawę interpretacyjną całego systemu prawa. Godność jest dobrem osobistym chronionym przez prawo. Razem z dobrym imieniem składa się na zdefiniowane w art. 23 Kodeksu cywilnego pojęcie czci. Z punktu widzenia kodeksu karnego naruszenie czyjejś godności jest przestępstwem znieważenia. W Pensjonacie Socjalnym „Św. Łazarza” w Warszawie podopieczni już podczas pierwszego spotkania z pracownikiem socjalnym zauważają różnicę w traktowaniu. Pierwsza rozmowa jest krótka, ustalająca podstawowe dane oraz to, czy zgłaszająca się osoba potrzebuje naszej pomocy i akceptuje regulamin. Po przyjęciu, następnego dnia, gdy podopieczny jest najedzony, wyspany, wykąpany, w czystym ubraniu, rozmowa może odbyć się na poziomie partnerskim. W naszym pensjonacie przebywa 90-ciu bezdomnych mężczyzn. W czystych i ładnie wyposażonych 2, 3 lub 4 osobowych pokojach sami dbają o czystość. Po przyjęciu do Pensjonatu mają do dyspozycji łazienki wykończone glazurą i terakotą wyposażone w kabiny prysznicowe. Jedna łazienka przeznaczona jest dla około 8 osób. Podopieczni sami ustalają dyżury przy ich sprzątaniu. Porządek w pokojach i łazienkach ustala regulamin, z którym zapoznaje się każda nowo przyjęta osoba bezdomna. Trafiając do pokoju osób, które od dłuższego czasu są pensjonariuszami można powiedzieć, że równa do szeregu. Jeśli ma problem ze zrozumieniem zasad – prowadzone są rozmowy dydaktyczne i treningi umiejętności społecznych. Całe otoczenie budynku jest estetyczne. Posiłki przygotowywane są w bardzo dobrze wyposażonej kuchni, która spełnia wymagania sanepidu. Kucharzami są osoby bezdomne posiadające książeczki zdrowia dla celów sanitarno-epidemiologicznych. Uczą się tej umiejętności od siebie nawzajem, a także na kursach kucharskich, dzięki którym posiłki w pensjonacie nie odstają od restauracyjnych. Każdy posiłek poprzedza modlitwa za darczyńców. Bezdomni sami też zaadoptowali – dotąd niewykorzystane – pomieszczenie na kawiarenkę internetową, która stała się nie tylko centrum aktywnego poszukiwania pracy, a także godziwej rozrywki. Dzięki temu osoby pozostające w bezdomności od dłuższego czasu, mają możliwość poznania i wykorzystania nowinek technicznych przy np. remontach. Kawiarenka służy także, jako miejsce socjalizacji i przeciwdziała odosobnieniu. Tu rodzą się nowe znajomości, nawet przyjaźnie, co nie jest oczywistością w tym środowisku. Im ludzie są starsi, tym trudniej nawiązać im nowe relacje z innymi, szczególnie, jeśli życie gorzko ich doświadczyło a najbliżsi ich opuścili. Wspólne obejrzenie filmu, czy kibicowanie sportowcom rodzi poczucie wspólnoty, oraz stwarza nowe tematy do rozmów. Wszyscy podopieczni Pensjonatu są objęci działaniami mającymi na celu ich usamodzielnienie się i powrót do życia w społeczeństwie. Przywracając ich na łono społeczeństwa musimy pamiętać, aby nauczyć ich, lub przypomnieć im jak można żyć. Osoby usamodzielniające się meblują swoje mieszkania z gustem. Nauczyli się tego u nas. Często wcześniej nie mieszkali w tak dobrych warunkach mieszkaniowych.  Początkowe skrępowanie przeradza się z czasem w nabranie poczucia własnej wartości. Skoro traktowani są z godnością i mieszkają w warunkach potwierdzających, iż zasługują na szacunek, nabierają przekonania, iż są wartościowi. Konsekwentnie przekonywani są o swojej wartości. Odwdzięczają się społeczeństwu wykorzystując nabyte umiejętności i stosując we własnym, nowo rozpoczętym życiu. Tym ludziom często brakuje wiary w siebie. Sytuacja, w jakiej się znaleźli, nie pomaga, utrzymuje ich w przekonaniu, iż nic dobrego ich w życiu nie czeka. Wędrują po kolejnych placówkach mających im pomóc i często zamiast słów otuchy słyszą, że są nic nie wartymi pijakami. Okazuje się, że nic nie muszą mówić, bo wszyscy dookoła wiedzą jak wyglądało ich życie i dlaczego znaleźli się w takiej sytuacji. To przede wszystkim pracownicy socjalni, jako grupa osób mających najczęstszy kontakt z ubogimi są zobligowani do przywrócenia tym ludziom poczucia godności. Pozwólmy im marzyć i realizować marzenia. Pokażmy, że można zdziałać wiele, że nikt nie jest skreślony, że zawsze można się podnieść. Pod wpływem moich podopiecznych postanowiłem zrealizować jedno z ich marzeń, np. zbudować pełnomorski jacht. Postanowiłem pokazać światu prawdziwe oblicze bezdomności, pokazać, kim naprawdę są bezdomni. Pokazać ich z innej strony. Przecież wszyscy pracujący z osobami ubogimi wiedza, jak wartościowi są to ludzie. Ośrodki pomocy dla osób bezdomnych są budowane, remontowane a czasem nawet prowadzone przez nie same. Dlaczego nie mówi się o tym, jak wiele ci ludzie są w stanie dać społeczeństwu? Nie są to osoby, których należy się bać: brudne, zniszczone ubranie, przykry zapach mogą zniknąć w ciągu 15 min. Osoby bezdomne potrzebują wsparcia, wiary we własne siły oraz potwierdzenia swojej wartości. W Polsce brakuje etosu pracy. Praca sama w sobie nie jest traktowana, jako wartość. Osoby z niskim wykształceniem podejmują pracę tylko po to, aby otrzymać wynagrodzenie, a nie traktują jej, jako źródło dowartościowania, chęci służenia innym. Często słyszane słowa to: „nie opłaca się pracować”. Na takie myślenie nasze społeczeństwo pracowało wiele lat, postawa roszczeniowa przechodzi z pokolenia na pokolenie, jak również „dziedziczenie biedy”. Zwykłe powiedzenie: „masz iść do pracy” nie daje żadnych rezultatów. Z niewolnika nie ma pracownika. Nie starcza na kupno mieszkania, otrzymanie kredytu a często nawet na wynajęcie pokoju. Wizyta w wydziale lokalowym kończy się stwierdzeniem: Gmina nie ma lokali socjalnych, a jeśli są to tylko dla matek z dziećmi. Pierwsza wypłata to zazwyczaj początek kolejnego ciągu alkoholowego. I w głowie myśl:, po co żyć. Rodzina, znajomi, sąsiedzi „wiedzą”, że to nic nie warty alkoholik, który już nic nie zrobi ze swoim życiem. Ci ludzie także mają godność i zwyczajnie wstydzą się swego życia. Nie ma bezdomności z wyboru, tylko droga, z której ciężko zawrócić. Mężczyźni, którzy ukończyli 40 lat twierdzą, że są starcami i mają do przeżycia, co najwyżej 5 lat. Jak przekonać ich, że są pełnowartościowymi ludźmi? Osoby bezdomne mieszkające w Pensjonacie Socjalnym „Św. Łazarza” podjęły się budowy jachtu pełnomorskiego. Stanie się on znakiem „pozornie niemożliwego”. Pokaże, jak wiele można zrobić z własnym życiem. Opłyniemy wspólnie ziemię i w każdym zakątku świata będziemy głosić Radosna Nowinę. Przedsięwzięcie wydaje się niemożliwe i to czyni je wyjątkowym. Sama budowa zajmie nam jeszcze około 3 lat. Uczestniczą w niej ludzie, którzy pracowali już przy budowie statków, ale także tacy, którzy uczą się nowego zawodu. Daje im to poczucie uczestnictwa w czymś wielkim, a także możliwość ukończenia profesjonalnego kursu nauki zawodu. Często osoby bezdomne izolują się od społeczeństwa, czy też są izolowani, zatracając umiejętność nawiązywania kontaktu, a także utrzymywania go. W trakcie prac przy budowie jachtu nawiązują się nie tylko znajomości, ale także przyjaźnie. Żeglarstwo to nie tylko wypoczynek od codzienności, ale przede wszystkim ciężka praca. Tu nie ma czasu na słabości, morze szybko weryfikuje popełniane błędy. Należy zmieniać mentalność tych ludzi, próbować czegoś nowego. Żeglarstwo to szlachetny sport, który uczy dokonywania wyborów, współpracy w grupie, planowania czasu wolnego i spędzania go pożytecznie. Dzięki doświadczeniom zdobytym na morzu kształtuje się charakter. Morze uczy pokory, samokontroli, zdecydowania w podejmowaniu decyzji, nie znosi niedokładności i nieodpowiedzialności. Uczy walki ze słabościami charakteru, zaradności, zachowania zimnej krwi, odporności psychicznej, zdyscyplinowania. Żeglarstwo wychowuje, wywiera ogromny wpływ na kształtowanie pozytywnych zachowań. Bezdomność dotyczy najbiedniejszych, najsłabszych grup społecznych. Jednak dotychczasowe doświadczenie w pracy z bezdomnymi pokazuje, że istnieje bardzo cienka granica między „domnością” a bezdomnością. Prawie każdy może stać się osobą bezdomną. Wystarczą trzy doby życia na ulicy, aby człowiek brzydko pachniał, budząc niechęć otoczenia. Bez zorganizowanej racjonalnej, instytucjonalnej pomocy, wyjście z bezdomności jest niemożliwe. Muszę mocno podkreślić, że placówka, w której nie ma merytorycznie przygotowanych pracowników socjalnych, jest rozwiązaniem doraźnym, bez wpływu na wyraźną zmianę sytuacji osoby bezdomnej. Osobiście uważam, że tylko mrówcza praca socjalna i indywidualne podejście do człowieka, konsekwentnie wymagająca zmiany własnego życia, daje szanse na trwałą poprawę sytuacji, pokazując cel.   Opracował: o. Bogusław Paleczny, 2008 r.